niedziela, 23 maja 2010

Kanion Colca - relaks w cieniu skal

Wczoraj minely juz 3 miesiace od naszego wyjazdu z Polski. Nasz maly jubileusz uczcilismy probujac doprowadzic siebie i nasze ubrania do jako takiego porzadku po tygodniu spedzonym w Kanionie Colca. Jest to drugi co do glebokosci kanion na swiecie (pierwszy znajduje sie rowniez w Peru). Mimo, ze znajduje sie "niedaleko" Arequipy, to dojazd zajmuje okolo 6-7 godzin, z czego 2,5 godziny zajmuje przejechanie z Chivay do Cabanaconde. Droga tam nie jest wyasfaltowana i caly czas prowadzi wzdluz skraju kanionu. Tylko dlatego, ze bylo juz ciemno, nie widzielismy rzeki plynacej ponad 1000 metrow nizej. Dodatkowo kazdy, nawet najmniejszy podjazd byl prawdziwym wyzwaniem dla naszego starego autobusu. Poczawszy od Chivay zaczeli sie dosiadac mieszkancy doliny, ubrani w charakterystyczne, bardzo kolorowe stroje wraz z worami i koszami najrozniejszych owocow i warzyw. Autobus byl tak zapchany, ze nie dalo sie wcisnac szpilki. Szpilki moze nie, ale kolejnych kilku pasazerow jak najbardziej. Zatrzymywalismy sie za kazdym razem gdy ktos chcial wsiasc czy wysiasc, czyli nawet co 100-200 metrow. Jeszcze zanim dojechalismy na miejsce, dopadl nas pan oferujacy pokoj z lazienka i sniadaniem za 20 soli.

Nastepnego dnia ruszylismy na podboj kanionu. Plany mielismy ambitne - chcielismy zrobic 5-ciodniowy trekking. Skonczylo sie na dwoch dniach chodzenia i trzech obijania przy basenie.
Pierwszy dzien to dlugie, trzygodzinne zejscie w dol do rzeki. Widok z krawedzi kanionu przyprawia o zawrot glowy.

Daleko w dole widac srebrzace sie dachy domow, a jeszcze nizej cieniutka struzke rzeki.  


Po chwili naszym oczom ukazala sie lezaca na samym dole oaza z licznymi basenami z woda z cieplych (nie mylac z goracymi) zrodel. Sciezka caly czas prowadzila w dol i miejscami robila sie naprawde waska.

Po przekroczeniu rzeki Colca krajobraz sie zmienil i stal bardziej zielony. Od razu trafilismy do kaktusowego zagajnika.



Rosnie ich tu wiele gatunkow, a kilka posiada nawet jadalne owoce, ktorych koniecznie musielismy skosztowac. Okazja nadarzyla sie juz w pierwszej mijanej wiosce...


Upal caly czas byl nieznosny, a widoczne w dole baseny tak bardzo kusily, ze po dwoch dniach postanowilismy zejsc do oazy i odpoczac tam przez kilka dni. Pierwszym napotkanym campingiem byl Eden. Bylismy juz tak zmeczeni, ze nie chcialo nam sie szukac dalej. A ze pan zaproponowal nam 10 soli za rozbicie namiotu nad samym basenem postanowilismy skorzystac z okazji. Przez nastepne trzy dni oddawalismy sie blogiemu relaksowi w cieniu bananowcow oraz drzew mango, papai i chirimoi. Od czasu do czasu moglismy rowniez podziwiac fruwajace z niebywala szybkoscia barwne kolibry.





Wlasciciel naszego campingu stwierdzil, ze bylismy pierwszymi Polakami, ktorych goscil. Widac mial wyjatkowe szczescie, bo tego samego dnia zjawily sie jeszcze dwie dziewczyny - Ania i Gosia. Spedzilismy razem bardzo mily wieczor.

Ale wszystko, co dobre kiedys sie konczy. W koncu musielismy wracac do Cabanaconde, co oznaczalo podejscie prawie 1300 metrow. Jeszcze raz jednak pogoda okazala sie naszym sprzymierzencem. Po tygodniu pieknego slonca zachmurzylo sie i nawet zaczelo lekko kropic. Droga na gore zajela nam wiec niespelna trzy godziny. Jak tylko dotarlismy do Cabanaconde znow sie rozpogodzilo i moglismy cieszyc sie pieknym slonecznym popoludniem. Spacerujac wokol miasteczka moglismy obserwowac szybujace tuz ponad naszymi glowami ogromne kondory.


Cabanaconde to malutkie miasteczko polozone na skraju Kanionu Colca. W zasadzie nic tu nie ma. Moze poza paroma ulicami, glownym placem i kosciolem, ktorego rozmiary nijak nie przystaja do wielkosci miasteczka.


 Kobiety z doliny Colca maja bardzo charakterystyczne kolorowe stroje, wyrozniajace je sposrod innych regionow Peru. Wyszywane sa one motywami zwierzecymi i roslinnymi. Najbardziej charakterystyczne sa jednak ich kapelusze.




1 komentarz:

  1. cos mi mowi, ze pan od basenu bedzie mial wkrotce okazje poznac kolejnych Polakow :)
    buziaki!
    gabi
    i nie pedzcie tak, bo w zyciu Was nie zlapiemy przed torami ;)

    OdpowiedzUsuń