wtorek, 30 marca 2010

EL CHALTEN - w cieniu Fitz Roya i Cerro Torre

El Chalten to malutkie, przepieknie polozone miasteczko, zalozone w 1985 roku w wyniku sporu argentynsko-chilijskiego o te terenu. Ze wszystkich stron otoczone jest pionowymi skalami a od polnocy dominuje nad nim masywna sylwetka Fitz Roya. Zyje ono z turystow, dla ktorych glownym celem jest trekking i wspinaczka. Niestety tutejsza pogoda jest bardzo kaprysna. Caly czas wieje bardzo silny wiatr a gory skryte sa w chmurach. My mielismy wyjatkowe szczescie, bo w dniu, w ktorym przyjechalismy niebo bylo bezchmurne a szczyty Fitz Roya i Cerro Torre widoczne byly z daleka.

Dlatego pelni nadziei ruszylismy nastepnego ranka na szlak z zamiarem odbycia czterodniowego trekkingu wokol Fitz Roya. Niebo nie bylo jednak juz tak piekne jak wczoraj. Slonce jeszcze swiecilo ale gromadzilo sie coraz wiecej chmur. Droga prowadzila lasem w gore, otwierajac sie co jakis czas na przepiekna doline Rio de las Vuelta, zamknieta osniezonymi szczytami. Gdy dotarlismy do znajdujacego sie u stop Fitz Roya obozu Poincenot, ktory byl celem naszej wedrowki, widok zepsul sie calkowicie, a niebo zasnulo sie ciemnymi chmurami.

Nastepny dzien zaczal sie obiecujaco. Niebo bylo prawie bezchmurne i pierwsze promienie slonca pieknie oswietlaly pionowe sciany Fitz Roya. Niestety zaraz potem zaczal padac deszcz. A jak juz zaczal to nie chcial przestac przez kolejne dwa dni. Utknelismy wiec w Poincenot czekajac na poprawe pogody. Caly czas w namiocie, ktory niestety okazal sie mniejszy niz zapowiadal producent. Poddalismy sie wiec i zrezygnowalismy z dalszej drogi. Jak tylko przestalo padac, zlozylismy nasz namiot i ruszylismy w dol do El Chalten.

Idac lasem mozna bylo zauwazyc jak ogromny wplyw na tutejsza roslinnosc ma porywisty wiatr. Nawet stare drzewa, o bardzo grubych pniach, nie rosna tu wyzej niz ok 5m. Maja natomiast bardzo mocno powykrecane, niemal poziome konary - takie przerosniete bonsai.


Po powrocie do El Chalten okazalo sie, ze najblizsze wolne miejsca w autobusie beda dopiero za 4 dni. Postanowilismy wiec rozbic sie na campingu w miescie i stad chodzic na jednodniowe wycieczki w gory. Szczegolnie godny polecenia jest szlak prowadzacy do Laguna del Torre, przepieknie polozonego u stop Cerro Torre jeziora polodowcowego.

Po mniej wiecej godzinie doszlismy do pierwszego z licznych tego dnia punktow widokowych. Rozposcieral sie stad przepiekny widok na Fitz Roya i Cerro Torre. Dalej szlismy malownicza sciezka wijaca sie przez las. Co jakis czas w oddali pojawialy sie znajome trzy wieze, z najwyzsza z nich, czyli Cerro Torre na czele. Wreszcie po ok. trzech godzinach ujrzelismy mleczne wody Laguna del Torre z plywajacymi po nich brylami lodu oderwanymi od niebieskawego lodowca, ktorego czolo znajdowalo sie na przeciwleglym koncu jeziora. Ponad nami gorowala piekna iglica Cerro Torre. Slonce caly czas swiecilo, a z nieba zniknely wszystkie chmury.


Podczas naszego pobytu w El Chalten minal pierwszy miesiac naszej podrozy po Ameryce Poludniowej. Duzo sie w tym czasie wydarzylo. Przejechalismy ponad 20 000km, a wydaje sie jakbysmy dopiero wczoraj sie pakowali. Nasz pierwszy maly jubileusz uczcilismy pizza z dzika w miejscowej restauracji popijana miejscowym piwkiem.