czwartek, 18 marca 2010

El Calafate i Los Glaciares, czyli kolejny cud natury

Droga do El Calafate dostarczyla nam niezapomnianych wrazen. Aby sie tam dostac musielismy przeciac prawie cala Patagonie ze wschodu na zachod, mijajac po drodze wzgorza porosniete rdzawo-brunatna trawa i niewielkimi krzaczkami a daleko przed nami majaczyly osniezone szczyty Andow. Do tego ciagle towarzyszyly nam tumany kurzu podrywane przez porywisty wiatr. Byl on tak silny, ze ostrzegaly przed nim specjalne znaki drogowe, przedstawiajace targane wiatrem drzewo.
Po przyjezdzie do El Calafate z ulga stwierdzilismy, ze pomimo wiejacego wiatru jest tu znacznie cieplej niz na Ziemii Ognistej. Z radoscia zostawilismy nasze kurtki w hostelu i ruszylismy w miasto. Jest to pelna uroku turystyczna miejscowosc polozona na poludniowym brzegu jeziora Lago Argentino, otoczona pieknymi gorami. Miasto zyje glownie z turystow. Jeszcze kilkadziesiat lat temu nie bylo tu nic. Dzis pelne jest kawiarni z goraca czekolada, restauracji, sklepow z pamiatkami i agencji turystycznych oferujacych wycieczki m.in. na oddalony o niespelna 80km lodowiec Perito Moreno. Ta ogromna rzeka bialo-niebieskiego lodu, splywajaca pomiedzy skalistymi szczytami, stworzona zostala po to, by sie stac wielka atrakcja turystyczna. Pionowa sciana lodu, o wysokosci 60m i szerokosci 5km, dominuje nad zielonkawa tonia jeziora, na ktorej dryfuja wielkie bryly lodowe oderwane od lodowca.
Jest to jeden z nielicznych na swiecie postepujacych lodowcow. Znajduje sie w ciaglym ruchu, a trzaski pekajacego lodu slychac z daleka. Co jakis czas mozna zaobserwowac gigantyczne bryly odrywajace sie od czola lodowca i spadajace z hukiem do wody. Najwieksza, jaka udalo nam sie zobaczyc, miala rozmiar duzego domu i spadla z samego szczytu wzbijajac fontanne wody o wysokosci okolo 20-30 metrow.
Szczegolnie efektowne jest obserwowanie bryl lodu wydobywajacych sie spod powierzchni wody (czesc lodowca znajduje sie pod woda). My mielismy wyjatkowe szczescie, bo udalo nam sie zobaczyc wyplyniecie ogromnej masy lodowej o wymiarach ok. 50x60m. Najpierw powierzchnia jeziora zaczela falowac i burzyc sie. Potem zaczely pojawiac sie fragmenty krystalicznie niebieskiego lodu, by po chwili ponownie zniknac pod woda, tylko po to, zeby ponad nia wystrzelic z wielkim impetem. Towarzyszyl temu potworny huk, jakby wsciekle bijacych piorunow. Po chwili wszystko ucichlo, a ogromna bryla granatowo-niebieskiego lodu spokojnie dryfowala po zielonkawych wodach jeziora, blyszczac w promieniach slonca niczym kamienie szlachetne z kopalni w Wandzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz