piątek, 23 kwietnia 2010

Potosi - w cieniu Srebrnej Gory

Nasz pobyt w Potosi zaczal sie od malego zgrzytu. Okazalo sie, ze w zadnym z bardzo licznych tu bankomatow nie moglismy wyplacic gotowki. Pol dnia spedzilismy biegajac od jednego do drugiego i wszedzie byl ten sam rezultat. Co gorsza okazalo sie, ze z naszymi polskimi kartami nie moglismy tez wyplacic pieniedzy w kasach bankow. Bylismy wiec ugotowani. Mielismy co prawda jeszcze jakis zapas gotowki, ale w perspektywie ciagle jeszcze cztery miesiace podrozy i zadnych gwarancji, ze dalej obedzie sie bez podobnych problemow. W efekcie stracilismy caly dzien na chodzenie od banku do banku. W koncu ustalilismy jednak, ze nasz polski bank przesle nam gotowke przez MoneyGram i rychlo rozwiaze ten problem. Moglismy wiec zaczac cieszyc sie miastem.
Potosi zapiera dech w piersiach i to doslownie. Znajduje sie ono bowiem na wysokosci 4060 m n.p.m. i jest najwyzej polozonym miastem na swiecie. Jego zwiedzanie nie jest zatem wcale takie proste.




Waskie uliczki, kamienice z bogato zdobionymi portalami i drewnianymi balkonami, liczne koscioly i muzea, do tego niebieskie niebo i wielokolorowa Cerro Rico, zwana tez czasem Srebrna Gora, w tle. To wlasnie znajdujacym sie w niej pokladom srebra miasto zawdzieczalo swoj gwaltowny rozwoj. W XVI wieku bylo wieksze nawet od Paryza czy Rzymu. Kazdy sukces ma jednak swoja cene. Przy wydobyciu srebra i cyny w tutejszych kopalniach zginelo w sumie na przestrzeni wiekow 8 milionow ludzi.


 Podobnie jak wiekszosc odwiedzajacych Potosi udalismy sie wiec na Cerro Rico, aby przyjrzec sie pracy gornikow. W dalszym ciagu trwa bowiem wydobycie i liczne agencje turystyczne oferuja wycieczki do dzialajacych kopalni. Nie zdecydowalismy sie jednak na zadna z nich a jedynie poszlismy zobaczyc kopalnie z zewnatrz. Trafilismy akurat na przerwe w pracy. Wielu gornikow jadlo almuerzo (obiad). Mijalismy tez dzieci i kobiety zanoszace posilek swoim ojcom i mezom.
Codzienne zycie gornikow, przede wszystkim dzieci pracujacych w tutejszych kopalniach pokazuje film dokumentalny "Devil´s Miners", ktory mielismy okazje obejrzec w Sucre. Jego bohaterem jest czternastoletni chlopiec, polsierota, ktory od czterech lat pracuje w kopalni. Jego dzienny zarobek to zaledwie rownowartosc czterech dolarow. Pracuja przy uzyciu podstawowych narzedzi na glebokosci do nawet kilkuset metrow pod powierzchnia ziemii. Kopalnie to tak naprawde wydrazone w skale tunele, bez jakichkolwiek zabezpieczen i urzedzen pomiarowych.Dlugie przebywanie w takich warunkach powoduje pylice pluc. Dlatego gornicy dozywaja okolo 35-40 lat, o ile oczywiscie wczesniej nie ulegna wypadkowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz