piątek, 16 lipca 2010

Mundial po poludniowoamerykansku

Poludniowa Ameryka byla chyba najlepszym (oczywiscie po RPA) miejscem na swiecie do sledzenia mistrzostw swiata w pilce noznej. Tutaj wszyscy zyja futbolem, bez wzgledu na wiek i plec. Telewizory byly wszedzie - w knajpach, sklepach, hotelach. Na glownych placach Limy i Quito ustawione byly wielkie telebimy, na ktorych wyswietlano na zywo wszystkie mecze, choc wiekszosc Peruwianczykow juz nie pamieta kiedy ostatnio grali w finalach. Doskonale pamietaja za to Ekwadorczycy. Nie omieszkali zreszta nam przypomniec, ze 4 lata temu, w Niemczech, dostalismy od nich baty - skonczylo sie na 2:0.
Poniewaz ani Peru, ani Ekwador nie graly w RPA, pozostalo kibicowac innym, oczywiscie TYLKO druzynom z Ameryki Poludniowej. Od poczatku wszyscy byli bardzo dumni, ze tutejsze druzyny wszystko wygrywaly, a europejskie, no coz, nie zaczely najlepiej. Jeszcze w przerwie cwiercfinalowego meczu Brazylii z Holandia cieszyli sie, ze w polfinalach beda 4 druzyny poludniowoamerykanskie. Niespelna godzine pozniej juz wiedzieli, ze tak nie bedzie...
Osobna historia to transmisje telewizyjne przerywane reklamami. W Peru byly one jeszcze "w miare" dyskretne. Po prostu co jakis czas przerywano komentarz i lektor czytal reklamy. Telewizja ekwadorska poszla jednak o krok dalej. Co 10 minut zwezala obraz o 1/4 i w dole puszczala reklamy. Oczywiscie komentarza w tym czasie tez nie bylo, wiec trudno bylo sie skupic na meczu i po tygodniu mialem juz dosc sluchania jak Hino (tutejsza marka ciezarowek) buduje Ekwador. Poza tym co chwile mozna bylo slyszec okrzyki typu "Naprzod Urugwaj!!! Naprzod z Coca-Cola" itp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz